Miejscem, które miało szczególnie skupić naszą uwagę było puste miejsce na ścianie, z której został chwilę wcześniej zerwany tynk, jako próba wygrzebania tego, co działo/dzieje się w Galerii. Dziura długości mniej więcej czterech, pięciu metrów miała być punktem, w którym każdy z nas pozostawi po sobie jakiś ślad. Ślad, który zaraz po powstaniu zostanie paradoksalnie zamalowany. Osobiście spodobała mi się ta forma ekspresji, w końcu nie zawsze wszystko musi być widoczne jak na dłoni. Łukasz nazwał to nowym modelem archiwizacji, który przy jednoczesnej obecności pozostaje niewidoczny. Cały pomysł miał podkreślić charakter projektu jako pozostawienie po sobie naszego śladu w Arsenale.
/fot. Zdzisław Orłowski/
Pracowaliśmy głównie na fotografiach, które zebraliśmy podczas ostatnich warsztatów. Pomysły były różne...Jednym z nich była biblioteka obrazów, w pakiecie razem z panią "biurową", która udostępniałaby nam obrazy do domu. A cała koncepcja opierałaby się na tym, że do galerii przychodziłoby się nie po to, by obrazy oglądać, ale by je wypożyczać na określony czas (w zależności od potrzeb). Swojego rodzaju fundamentem tego pomysłu jest czas, a właściwie jego brak. Czas, którego brakuje nie tylko odwiedzającym galerię, ale i niekiedy kuratorom czy krytykom sztuki, co może czasem równać się chociażby z nieumiejętnością dogłębnej czy rzetelnej analizy dzieła. Takie oswojenie się z obrazem we własnym otoczeniu być może sprawiłoby w jakimś stopniu, że powierzchnia krytyki sztuki nie byłaby taka śliska, a balansowanie po niej z pewnością byłoby łatwiejsze.
/fot. Zdzisław Orłowski/
/fot. Zdzisław Orłowski/
Koniec końców, nie da się chyba zupełnie uciec od kontekstu Arsenału, od naszych oczekiwań, naszego stosunku do niego i pytań, które cały czas pojawiają się na horyzoncie. Sami w końcu zdecydujemy i w takiej a nie innej formie zaprezentujemy, co wpiszemy w naszą lokalną tożsamość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz